"Płacz dziecka" (1996) - pierwszy raz oglądałem ten film kilkanaście lat temu w TVP1, a teraz kupiłem go na VHS i zrobiłem sobie re-watch. Powtórka po latach okazała się dobrym pomysłem - "Płacz dziecka" zachwycił mnie tak samo jak kiedyś. Główną bohaterką jest tutaj Madi, która po stracie jedynego dziecka wyjeżdża z mężem na wyspę, do odziedziczonej po przodkach posiadłości. Małżeństwo chce odpocząć po niedawnej tragedii, lecz już pierwszego dnia pobytu w nowym domostwie kobieta słyszy rozpaczliwy płacz dziecka - czy jest to jedynie jej wyobraźnia? Reżyser przez jakiś czas nie daje jednoznacznej odpowiedzi i skutecznie wodzi widza za nos, podsuwając różne trefne poszlaki. Niemniej jednak, mamy tu do czynienia z klasyczną oraz skromną opowieścią "ghost story", która powinna usatysfakcjonować koneserów tego podgatunku kina grozy.
"Płacz dziecka" to produkcja telewizyjna, więc wypada dość kameralnie i oszczędnie, ale jednocześnie nastrojowo. Klimat niepewności budowany jest stopniowo, a niepokojąca muzyka Shirley Walker wszystko podsyca. Momentów trzymających w napięciu (np. przeszukiwanie willi i jej zakamarków) nie brakuje, a i nieraz na plecach można poczuć ciarki, choć na ekranie paradoksalnie niewiele się dzieje. Jednakże, dzięki odpowiedniej reżyserii nawet zwykłe zawodzenie dziecka wzbudza lęk. Podczas seansu można też poczuć atmosferę osaczenia i paranoi, która stopniowo udziela się Madi, tkwiącej w wyraźnej depresji. Efektów specjalnych (tutaj wizualnych) nie ma zbyt dużo, ale jeśli są stosowane, to wypadają jak najbardziej solidnie (na pewno lepiej niż dzisiejsze CGI). Podobała mi się jeszcze sceneria - wyspa, na której tymczasowo zamieszkali protagoniści jest nieprzystępna, mroczna oraz klaustrofobiczna. Jedyny minus w tym obrazie moim zdaniem stanowi nieprzekonująca gra aktorska, jednak nie wpływa to jakoś znacząco na odbiór całości. Moja ocena to 6/10. Film na VHS fantastycznie przeczytał Zdzisław Szczotkowski, polecam zaopatrzyć się w to wydanie.
Bardzo dziękuję :)
OdpowiedzUsuń