wtorek, 3 kwietnia 2018

"Zaginiony świat" (1925)

"Zaginiony świat" (1925) - z takimi leciwymi dziełami jest tak, że niektóre należą do ponadczasowych i czuć w nich magię kina, a niektóre jedynie w chwili premiery były czymś ciekawym, a aktualnie są nieoglądalne. Na szczęście "Zaginiony świat" zaliczyć można do tych pierwszych i absolutnie nie ma nic wspólnego z cechami drugich - to klasyka pisana przez duże "K". Odkąd zaczynają się napisy początkowe idzie się zatracić w tej produkcji i z zainteresowaniem patrzy się na kolejne kadry oraz czyta dialogi. Z racji tego, że film jest niemy, aktorzy grają dość teatralnie, a emocje wyrażają głownie gestami czy mimiką twarzy - o dziwo nadaje to danej postaci osobowości i indywidualnego charakteru. Może dziś wygląda to nieco groteskowo, ale tak się wtedy kręciło filmy. Co najważniejsze, postacie zostały barwnie zarysowane i nie ma tu anonimowych bohaterów. Technicznie również jest dobrze i choć trzeba pamiętać, że obraz ten należy oceniać z perspektywy lat, w których powstał, a wtedy był to ogromny przełom i kamień milowy w dziedzinie efektów specjalnych, tak do dnia dzisiejszego prezentują się one dość interesująco. Może w 2018 roku animacja poklatkowa nie zrobi na nikim wrażenia i nie spowoduje opadu szczęki, jednak z pewnością przykuje uwagę ilością scen z wykorzystaniem tej techniki, a także ich szczegółowym dopracowaniem.
Dinozaurów uświadczymy na ekranie dużo, mogąc podziwiać różne gatunki w pełnej krasie i ich całkiem niezłe przedstawienie, zgodne z założeniami naukowców. Mamy m.in Allozaura, potulne Triceratopsy czy Brontozaura. Ich ruchy są dość dynamiczne, na szczęście nie jakoś mocno toporne, chociaż wiadomo, że animacja poklatkowa z realizmem ma mało wspólnego. Jeśli chodzi o fabułę, to nie ma co narzekać - "Zaginiony świat" to podwalina pod późniejsze kino grozy i przygody. Wiele późniejszych produkcji poruszało się osią wyznaczoną przez ten tytuł, a jego finał do dziś często jest cytowany oraz stanowi inspirację. Ujęcia z szarżującym w Londynie Brontozaurem bronią się do dziś i wypadają naprawdę przyzwoicie. Choćby kultowy "King Kong" z 1933 roku czerpie pełnymi garściami z tego tytułu (czytaj - przewiezienie schwytanej bestii do miasta, gdzie ta się uwalnia i sieje spustoszenie). Co by nie mówić, w obu projektach maczał palce Willis O'Brien - pionier techniki stop motion, tak więc zbieżności nie powinny dziwić. Podsumowując, "Zaginiony świat" to naprawdę wspaniałe kino, który pomimo tylu lat na karku dalej się broni.. Oko cieszą urokliwe, archaiczne sceny z animowanymi poklatkowo dinozaurami, ciekawe, niemal artystyczne kadry oraz wiarygodnie nakreślone postacie protagonistów. Oglądałem tę rozbudowaną wersję trwającą 92 minuty, dostępną w Internecie. Oceniam na mocne 8/10.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dzięki za komentarz! Pamiętaj proszę o kulturalnym wypowiadaniu się :)