"Zaginiony świat" (1925) - z takimi leciwymi dziełami jest tak, że niektóre należą do ponadczasowych i czuć w nich magię
kina, a niektóre jedynie w chwili premiery były czymś ciekawym, a aktualnie są
nieoglądalne. Na szczęście "Zaginiony świat" zaliczyć można do tych
pierwszych i absolutnie nie ma nic wspólnego z cechami drugich - to klasyka pisana przez
duże "K". Odkąd zaczynają się napisy początkowe idzie się zatracić w
tej produkcji i z zainteresowaniem patrzy się na kolejne kadry oraz czyta dialogi. Z racji tego, że film jest niemy, aktorzy grają dość
teatralnie, a emocje wyrażają głownie gestami czy mimiką twarzy - o dziwo nadaje
to danej postaci osobowości i indywidualnego charakteru. Może dziś wygląda to
nieco groteskowo, ale tak się wtedy kręciło filmy. Co najważniejsze, postacie zostały barwnie zarysowane i nie ma tu anonimowych bohaterów. Technicznie również jest dobrze i choć trzeba pamiętać, że obraz ten należy oceniać z
perspektywy lat, w których powstał, a wtedy był to ogromny przełom i kamień
milowy w dziedzinie efektów specjalnych, tak do dnia dzisiejszego prezentują się one dość
interesująco. Może w 2018 roku animacja poklatkowa nie zrobi na nikim wrażenia
i nie spowoduje opadu szczęki, jednak z pewnością przykuje uwagę ilością scen z
wykorzystaniem tej techniki, a także ich szczegółowym dopracowaniem.
Dinozaurów uświadczymy na ekranie dużo, mogąc podziwiać różne
gatunki w pełnej krasie i ich całkiem niezłe przedstawienie, zgodne z
założeniami naukowców. Mamy m.in Allozaura, potulne Triceratopsy czy
Brontozaura. Ich ruchy są dość dynamiczne, na szczęście nie jakoś mocno
toporne, chociaż wiadomo, że animacja poklatkowa z realizmem ma mało wspólnego. Jeśli chodzi o fabułę, to nie ma co narzekać - "Zaginiony świat" to podwalina pod
późniejsze kino grozy i przygody. Wiele późniejszych produkcji poruszało się
osią wyznaczoną przez ten tytuł, a jego finał do dziś
często jest cytowany oraz stanowi inspirację. Ujęcia z szarżującym w Londynie
Brontozaurem bronią się do dziś i wypadają naprawdę przyzwoicie. Choćby kultowy "King Kong" z 1933 roku czerpie
pełnymi garściami z tego tytułu (czytaj - przewiezienie schwytanej bestii do
miasta, gdzie ta się uwalnia i sieje spustoszenie). Co by nie mówić, w obu projektach
maczał palce Willis O'Brien - pionier techniki stop motion, tak więc zbieżności nie powinny dziwić. Podsumowując, "Zaginiony świat" to naprawdę wspaniałe kino, który pomimo tylu lat na
karku dalej się broni.. Oko cieszą urokliwe, archaiczne sceny z animowanymi
poklatkowo dinozaurami, ciekawe, niemal artystyczne kadry oraz wiarygodnie
nakreślone postacie protagonistów. Oglądałem tę rozbudowaną wersję trwającą 92
minuty, dostępną w Internecie. Oceniam na mocne 8/10.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dzięki za komentarz! Pamiętaj proszę o kulturalnym wypowiadaniu się :)