"Delta Force 2" (1990) - pierwsza część serii to jedna z najlepszych pozycji z udziałem Chucka Norrisa, w której reżyser, Menahem Golan sprytnie połączył efektowne kino akcji z dramatyczną historią uprowadzenia pasażerskiego samolotu przez palestyńskich terrorystów, częściowo opartą na prawdziwych wydarzeniach. Sequel został nakręcony przez Aarona Norrisa i niestety całkowicie stracił urok pierwowzoru - uleciało gdzieś napięcie, emocje, a wkradły się wyświechtane motywy i niekiedy sztampowe wykonanie. Całość napisano także pod główną gwiazdę widowiska, spychając na dalszy plan wątek tytułowego oddziału "Delta". Znany z poprzedniej odsłony pułkownik Scott McCoy (Chuck Norris) otrzymuje rozkaz, by schwytać dilera narkotykowego, Ramona Cotę (Billy Drago) i postawić go przed sądem. Żołnierzowi udaje się tego dokonać, jednak Ramon wychodzi za kaucją, a z zemsty zabija partnera McCoya, majora Chaveza oraz jego rodzinę. Scott wraz ze swoim przełożonym, generałem Taylorem (John P. Ryan, znany głównie z "Życzenia śmierci IV") obmyśla śmiały plan nieoficjalnego ataku na posiadłość Coty w San Carlos i ostatecznego rozprawienia się z jego osobą. Scenarzyści "Delta Force 2" serwują nam dość oklepaną opowieść o bohaterze, który musi powstrzymać działania barona narkotykowego oraz zemścić się za śmierć przyjaciół i nie żebym miał coś przeciwko temu (w końcu lubię filmy o tego typu tematyce, a w czasach wideo było ich całkiem sporo), ale jak to się ma do oryginału? Stanowił on raczej zamknięty projekt, a druga odsłona mogłaby być równie dobrze kontynuacją niemal każdego innego obrazu z Chuckiem Norrisem w obsadzie. Odgrywany przez niego protagonista nie jest już tak interesujący i tajemniczy - w jedynce pojawiał się w najbardziej wymagającej tego sytuacji (raczej drugoplanowy występ naszego brodacza), wykonywał przydzielone mu zadanie, stanowił część zespołu, lecz także był jego najbardziej charyzmatycznym członkiem. Tutaj został wysunięty na pierwszy plan i niestety się na nim nie sprawdził. Scott McCoy w dwójce jest bez wyrazu - to taki pierwszy-lepszy twardziel, pozbawiony odpowiedniego backstory. W poprzedniku takie rozwiązanie się sprawdziło, ale tam pułkownik nie był w centrum uwagi, nie grał pierwszych skrzypiec, tu natomiast wypadałoby bardziej rozpisać tę postać, skoro na nią postawiono.
Sama intryga w pewien sposób angażuje, ale raczej wszystkiego możemy się domyśleć - kto zginie, kto przeżyje, jak potoczy się dalej akcja i tak dalej i tak dalej. Ogromnym plusem jest za to Billy Drago, wcielający się w Ramona Cotę - wykreowany przez niego czarny charakter zbudowany został z klisz (okrutny, podły, chciwy, bezlitosny), ale aktor ten nawet najbardziej papierowej personie potrafił nadać odpowiedni rys i teraz nic się nie zmieniło. Chwilami przyćmiewał samego Chucka Norrisa i resztę występujących. Jeżeli mowa o strzelaninach czy ujęciach lotniczych z helikopterami, to realizacyjnie jest dobrze, niektóre momenty robią wrażenie, chociaż nie posiada to takiego uroku oraz nie cieszy tak, jak finałowa jatka z hitu z 1986 r. Mamy tu do czynienia z porządnie sfilmowaną rąbanką, aczkolwiek nic nowego czy oryginalnego w niej nie uświadczymy. Przykładowo - w jedynce Scott McCoy epicko szarżował na motocyklu z zainstalowanymi karabinami i wyrzutnią rakiet, a tutaj wspina się po urwisku, co chwilami zwyczajnie nudzi. Walki w wykonaniu karateki wypadają przyzwoicie, choć na koncie miał znacznie lepsze; w "Delta Force 2" moim zdaniem niektóre zostały nagrane w pośpiechu i czasem są trochę zbyt wyćwiczone, np. w finale, kiedy Norris tłucze się z jednym z goryli Coty łatwo dostrzec, iż ten sam rzuca się tyłem na szklany stolik, mimo że Chuck ledwie go szarpnął. Niekiedy zbędne okazały się też elementy humorystyczne (chociażby komentarze rzucane przez generała Taylora), które odbierały sytuacji wszelką powagę. Soundtrack nie należy do złych, ma miłe dla ucha brzmienia czy nawet takie "zagrzewające", ale nie umywa się do tego z fundamentalnej części. "Oddział Delta 2" powstawał na siłę i nie ulega to żadnej wątpliwości - może jako actioner lat 80. sam w sobie daje radę, ale mało ma wspólnego z jedynką, co zresztą po premierze jednogłośnie zarzucali mu krytycy. Sporo kinomanów, o ile nie większość (w tym ja) zgadza się z taką opinią. Tytuł ten ogląda się znośnie, znajdzie się kilka scen zapadających w pamięć, m.in trening w bazie wojskowej, gdzie Chuck Norris prezentuje swoje umiejętności czy ta, w której Cota i Scott ciągnięci są na linkach zrzuconych przez śmigłowiec przez dżunglę, lecz jako całość nie przekonuje. Moja ocena to jakieś 5,5/10.
Wersje lektorskie, jakie znam:
1: Polsat - Tomasz Knapik
2: TVN - Jarosław Łukomski
3: TVP 16:9 - Maciej Gudowski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dzięki za komentarz! Pamiętaj proszę o kulturalnym wypowiadaniu się :)