czwartek, 6 czerwca 2019

"Podwójne uderzenie" (1991)

"Podwójne uderzenie" (1991) - Jean-Claude Van Damme pod koniec lat 80. oraz na początku lat 90. był dla producentów kurą znoszącą złote jaja; każdy projekt, w którym w tamtym czasie brał udział stawał się komercyjnym sukcesem, sam zaś zdobywał coraz to szersze grono entuzjastów. Skoro więc jeden Van Damme stanowił gwarancję finansowego powodzenia produkcji, w jakiej sam występował, to czy dwóch Van Damme'ów podwoiłoby zyski? Twórcy filmu pewnie zadawali sobie to pytanie, jednakże JCVD, pomysłodawca przedsięwzięcia upatrywał w tym inny cel - chciał pokazać, a także udowodnić widowni, że nie tylko potrafi kopać z półobrotu, ale i grać. Został również współautorem scenariusza oraz współproducentem obrazu. Wciela się on tutaj w dwóch braci: Chada i Alexa, których we wczesnym dzieciństwie rozdzielono w chwili zamachu na swoich rodziców, będących jego ofiarami. Po 25 latach, za sprawą dawnego przyjaciela zmarłych następuje ponowne spotkanie rodzeństwa, a podczas niego wspólne obmyślanie planu zemsty na zleceniodawcach tegoż zabójstwa. Mężczyźni różnią się od siebie temperamentem - Chad jest lekkoduchem, dobrze usytuowanym trenerem w klubie fitness w Los Anegeles, natomiast Alex to wiecznie nadęty, agresywny cwaniak, mieszkający w Hong Kongu, parający się m.in przemytem koniaku. Pomimo dzielących ich różnic i skrajnie odmiennych charakterów próbują znaleźć wspólny język, działać razem oraz wymierzyć sprawiedliwość oprawcom swoich najbliższych.
"Podwójne uderzenie" oferuje wszystko to, co powinien oferować solidny actioner tamtych lat, jednak krytycy, jak to często bywa, kręcili nosem i wieszali psy na dziele Sheldona Letticha. Na szczęście fani umięśnionego Belga oraz dobrej sensacji poznali się na tym tytule i docenili go na tyle, że do dnia dzisiejszego posiada ono pokaźne grono zwolenników, do których zresztą sam się zaliczam. Fabularnie może nie ma rewelacji - ot, w miarę prosta intryga, która pozwala na płynne wprowadzenie postaci braci-bliźniaków, ale trzyma się kupy i jest sensowna. JCVD w podwójnej roli całkiem nieźle sobie radzi, aczkolwiek grubą kreską oddziela czasem karykaturalne osobowości Chada i Alexa - jeden z nich na siłę musi być drwiącym ze wszystkiego wesołkiem w kolorowych, pedalskich wdziankach, a drugi macho w czarnym płaszczu i z cygarem w zębach. Scenariusz również stara się na każdym kroku uwypuklać, podkreślać inne oblicza braci, czasem aż za bardzo. Niemniej jednak wszystko można tu kupić, zaś odpowiedni, sprytny montaż i rozsądne użycie dublera stwarza dość przyzwoitą iluzję tego, że na ekranie naprawdę widzimy perypetie bliźniaków, choć trzeba uczciwie przyznać, że Chad i Alex rzadko są widoczni razem, na jednym ujęciu. Najczęściej widać ich naprzemiennie (odrębnie nakręcone sceny lub takie, gdzie jednego z nich udaje dubler filmowany bokiem/tyłem), a gdy już pojawiają się obok siebie, to któryś z nich przeważnie zostaje wstawiony w kadr za pomocą blue-box, co po dokładniejszym przypatrzeniu się nietrudno dostrzec.
Sekwencje akcji oraz strzelanin prezentują się pysznie - są treściwe, widowiskowe, zgrabnie uchwycone, chociaż zdarza się, że mają na bakier z realizmem, jak np. w momencie, kiedy Alex strzela z dwóch pistoletów typu Beretta kilkadziesiąt razy bez zmiany magazynka. Filmowe walki wypadają efektownie, cieszą ładną choreografią i dobrze je zmontowano. Podobała mi się też zaprezentowana tu sceneria - w "Podwójnym uderzeniu" zobaczymy liczne, podejrzane, mroczne uliczki Hong Kongu, szemrane kluby czy tropikalną wyspę w drugiej połowie seansu. Charakteryzację postarzającą poszczególnych bohaterów bądź antagonistów wykonano z dokładnością i wiarygodnością; cieszę się, że tego nie zlekceważono, ponieważ w niektórych produkcjach nie jest ważne, czy następuje w fabule skok w przód o 5 czy 25 lat, bo i tak wszyscy wyglądają jak przedtem i nikt nie trudzi się, by aktorom dodać trochę wiosen (bądź też odjąć). Poza Van Damme'em uświadczymy tu także obecność takich tuzów jak: Bolo Yeung, Geoffrey Lewis czy Philip Chan. "Double Impact" być może nie należy do najlepszych produktów sygnowanym nazwiskiem JCVD, ale z pewnością do tych wartych obejrzenia (wydaje mi się jednak, że nie było wtedy żadnych słabych pozycji z tym aktorem). Z kolei patent na podwójną rolę naszego Kickboxera  wyraźnie się sprzedał, bowiem później dosyć często Belg portretował dwie persony na raz ("Strażnik czasu", "Maksimum ryzyka", "Replikant"). Moja ocena to jakieś naciągane 7/10, mam to na słynnej pirackiej kasecie VHS z bazarowym lektorem oraz z dawnego TVP1 z Jackiem Brzostyńskim.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dzięki za komentarz! Pamiętaj proszę o kulturalnym wypowiadaniu się :)