"Kroniki Riddicka: Mroczna furia" (2004) - nie jestem entuzjastą filmów animowanych i rzadko się na nie decyduję - ot, nie mój gust, ale tym razem zrobiłem wyjątek, sięgając po "Mroczną furię", która stanowi kanoniczną część uniwersum "Pitch Black" oraz jest swoistym łącznikiem pomiędzy pierwszą odsłoną cyklu a jej sequelem z 2004 r. Produkcja ta dokładnie wyjaśnia nam, co działo się z Riddickiem, Jack i Imamem po zakończeniu "Pitch Blacka", za to przed wydarzeniami z kinowych "Kronik Riddicka" - po ucieczce z niebezpiecznej planety statek z trójką ocalałych zostaje przechwycony przez łowców głów, dowodzonych przez Antonię Chillingsworth. Kobieta ta para się wyłapywaniem najgroźniejszych, międzyplanetarnych przestępców i... robieniem z nich wystawy ciał. Zamrożeni przez nią renegaci są jednak wciąż żywi oraz świadomi, a ich męki nigdy się nie skończą - Richard B. Riddick ma niedługo dołączyć do reszty, stając się przy okazji najważniejszym trofeum Antonii. Fabuła wydaje się być ciekawa, lecz w trakcie oglądania okazuje się, że jest za mało rozbudowana i nie wnosi niczego treściwego do serii, zaś wątek upiornej kolekcji zimnej jak lód, tajemniczej kobiety stanowi jej najjaśniejszy punkt. Reszta to mniej bądź bardziej udane próby ucieczki głównych bohaterów z okrętu Antonii Chillingsworth i nic poza tym. Winę za ograniczony scenariusz częściowo ponosi krótki metraż (stanowczo za krótki) - w ciągu jakichś 35 minut nie dało się zbyt wiele pokazać widzowi ani też rzetelnie rozwinąć poszczególnych kwestii.
Twórcom jednak sprytnie i z powodzeniem udało się wprowadzić do franczyzy postać najemnika Toombsa, zaprezentować, jakie zmiany zachodzą w osobowości małoletniej Jack oraz przedstawić, co kieruje Riddickiem, kiedy pozostawia dziewczynę i Imama w Nowej Mekce. Są to oczywiście skróty, interesujące smaczki, które co nieco wyjaśnią fanom całej sagi. Film ogląda się z przyjemnością, aczkolwiek traktuję go jako luźną ciekawostkę, uzupełnienie pewnych luk, powstałych po premierze "Kronik Riddicka", których akcja dzieje się 5 lat po historii ukazanej w kultowym "Pitch Black". Jakoś nie uważam, by "Mroczna furia" stanowiła wybitne osiągnięcie i była najlepszym ogniwem serii zaraz po oryginale, co niektórzy usilnie sugerują. Owszem, jest to pomysłowe dopowiedzenie niektórych faktów, dopełnienie całości, ale bez żadnej rewelacji czy wirtuozerii. Przyznam natomiast, że animacja ta posiada specyficzny klimat, ma coś interesującego w sobie i warto ją obejrzeć, choćby po to, aby być na bieżąco z historią kosmicznego, widzącego w ciemnościach zabójcy. Jeżeli chodzi o jej wykonanie, to jak dla mnie było średnie - widzimy tu połączenie zwyczajnej kreskówki z animacją komputerową, miejscami dość toporne, niezachwycające, jednakże przyzwoite. "Kroniki Riddicka: Mroczna furia" to fajny, krótkometrażowy dodatek do wykreowanego przez Davida Twohy'ego świata, ale żaden z niego rarytas. Oceniam na 6/10.
To jeszcze tylko zagraj w Kroniki Riddicka - Ucieczka z Butcher Bay (lubisz strzelanki więc coś dla ciebie) i saga zaliczona :D
OdpowiedzUsuńWłaśnie planuje w to zagrać na dniach :D
OdpowiedzUsuń